Komorowski: Gdybym był w PO, to by do tego nie doszło
Jakiś czas temu lider PO wskazał, że działacze niepopierający wprowadzenia możliwości dokonywania aborcji bez podawania powodu do 12. tygodnia ciąży, nie znajdą się na listach Platformy na kolejne wybory. Bronisław Komorowski od początku sceptycznie oceniał działania PO w tej kwestii. Tera były prezydent po raz kolejny zabrał głos w tej sprawie.
– Gdybym był członkiem Platformy Obywatelskiej pewnie by do tak daleko idącej zmiany w kwestii stosunku do ustawy antyaborcyjnej nie doszło – mówił.
Co ciekawe polityk o obecne stanowisko PO nie obwinia Donalda Tuska, ale... prezesa PiS. – Za to w znacznej mierze ponosi winę Jarosław Kaczyński paradoksalnie i PiS, którzy wywrócili, obalili trudno osiągalny, ale jednak istniejący kompromis polityczny w kwestiach aborcyjnych, kompromis zawarty w 1993 roku i dzisiaj są tego konsekwencje, nie tylko na gruncie Platformy Obywatelskiej, ale w ogóle w opinii publicznej. Dzisiaj wahadło nastrojów społecznych wykręciło się w drugą stronę w stronę zdecydowanie aborcji na życzenie. Ubolewam nad tym – mówił w rozmowie z RMF FM.
Tusk o aborcji "na życzenie"
W ramach "Campusu Polska Przyszłości" odbyła się debata z udziałem Rafała Trzaskowskiego i Donalda Tuska. To punkt kulminacyjny wydarzenia organizowanego przez prezydenta Warszawy.
Podczas dyskusji z sali padło pytanie o kwestię aborcji. Wywołany do odpowiedzi Tusk stwierdził, że aborcja to decyzja kobiety, a nie "księdza, prokuratora, policjanta czy działacza partyjnego". Były premier zadeklarował, że dzień po wygranych wyborach PO przedstawi projekt ustawy dopuszczającej zabijanie nienarodzonych dzieci do 12. tygodnia ciąży.
Lider Platformy jednocześnie zadeklarował, że przeciwnicy liberalizacji prawa aborcyjnego nie znajdą miejsca na listach PO. Deklaracja ta wzbudziła falę komentarzy i jest znakiem ideologicznego skrętu PO w lewo. Zapowiedź Tuska spodobała się m.in. prezydentowi Warszawy, wiceszefowi PO Rafałowi Trzaskowskiemu. Z kolei poseł KO Bogusław Sonik zapowiedział, że w imię pozostania wiernym wartościom, rezygnuje ze startu w kolejnych wyborach.